środa, 1 lipca 2020

Jest już lipiec...

Jest już lipiec. To miesiąc,który kojarzy mi się z pracowitością bo przeważnie w lipcu zaczynałam wakacyjną pracę.
Lipiec,to miesiąc,w którym to chciałam zebrać pieniądze na adwokata w 2009 roku aby móc się jakoś obronić. Adwokata miałam,opłaciłam ale niestety nie udało mi się zachować "czystości".
Życie mi dało nie to,o co można by je zwykle prosić bo i zdrowia nie mam ani też nie mam pieniędzy,jestem zadłużona i na dodatek poukładało się u mnie nie tak jakby moi rodzice sobie tego życzyli ale naprawdę mimo wszystko...DALEJ ŻYJĘ!!!
W lipcu jak to w lipcu niestety nie zawsze ten miesiąc kojarzył mi się dobrze czy to z wakacyjną pracą czy z czymś co pozytywne.
Gdybym mogła zaplanować swoje życie od początku do końca i załóżmy,że jechałoby ono tak pociąg od stacji do stacji to wtedy moje życie byłoby przewidywalne.
Na jednej stacji byłby dłuższy postój,na drugiej krótszy ale na każdej z nich pociąg musiałby się zatrzymać i przeczekać czy to na odjazd czy to na pasażerów,bo ludzie,którzy mijają się w moim życiu to nikt inny jak pasażerowie.
Po prostu kolej życia.
Są także i takie "stacje",na które nigdy bym nie chciała zajechać. Jedną z nich jest stacja,na której większość ludzi wysiada lub się zatrzymuje. Tą stacją jest "małżeństwo" lub "macierzyństwo".
Tymi dwiema stacjami gardzę!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz