Dziś natrafiłam na posta na Facebooku mojej koleżanki z Opola,któa to pochodzi z Kędzierzyna Koźla i w tym poście pisała o tym,że "Kto nie pamięta powodzi ten nie wie co to za przeżycie".
Opisywała jak jedzenie spadało na dach z helikoptera czy jak powódź zalała jej domek dla Babrie,bo miała wówczas chyba ze 12 lat gdy była ta powódź a ja...
Ja pamiętam,że byłam daleko od powodzi i to zjawisko jest mi raczej obce ale naprawdę szkoda mi było tych ludzi. Byłam wtedy bardzo młodą dziewczyną,miałam wtedy z 20 parę lat i moim jedynym problemem było wtedy aby nie zajść w ciążę i aby nie interesowali się mną mężczyźni.
To były moje może i błahe w porównaniu z problemami powodzian problemy ale naprawdę każdy z nas inaczej patrzy na sprawę.
Mnie straszono,że do Długołęki ma być wszystko zalane i nie wrócić do normy ale jak się okazało to Długołęka była daleko od powodzi czy ocalałe nawet jakieś odłamy dzielnicy Psiaka...
Ja mieszkałam,akurat gdzie nie zalewa.
Moi Nadodrzańscy znajomi potracili dobytki. Nie znałam wtedy jeszcze ani Nadodrza ani nie byłam gotowa aby gdziekolwiek pojechać.
Spędzałam lato '97 razem z moimi rodzicami w Kołobrzegu wbrew mojej woli ale widziałam,że i tam powóź nie zawitała. Tłumaczono mi to tym,że ot jest tak jakby ktoś nalewał wody do miski łyżkami i,że to nie robi różnicy.
Byłam kiedyś młoda, już wtedy w tym 1997 roku zauważyłam,że gdy nie wezmę mego życia we własne ręce to wówczas mogą pokierować nim inni...
Takie mam wspomnienia w odnośni powodzi stulecia z 1997 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz